Dunajec Zbylitowska Góra - Łukovia Łukowa 1:2 (0:0)
Bramki: 1-0 Pacura 50, 1-1 Frączek 67, 1-2 Frączek 77
Bujak - Sadowy (93 B. Schab), Libirt, Smolik - Głódź, S. Wałaszek - Magiera, Kopiński (55 Starzycki), Gdowski (57 Grudniak) - K. Schab (46 Frączek), Radoń
Prezentacja graficzna: Skład
Na początku zaznaczyć trzeba, że w meczu wystąpił po pięcioletniej przerwie Konrad Sadowy i na pewno dzięki jego urlopowi w Polsce, zdołał bardzo pomóc w grze. W meczu jak wspominaliśmy zabrakło Ł. Czosnyki, B. Czosnyki I, Jurka, a także Szaleckiego i A. Wałaszka.
Pierwsza połowa to wręcz katastrofalna gra naszych zawodników. Spore zamieszanie przed i we własnym polu karnym, niejednokrotnie doprowadzało do mimo to nie groźnych okazji dla Dunajca. Rośli zawodnicy gospodarzy nie dawali żadnych szans naszym graczom w pojedynkach główkowych. Na szczęście były to strzały daleko obok bramki. Najgroźniejszym strzałem z 25 metrów popisał się Blecharski, kiedy piłka minimalnie minęła poprzeczkę. W tej części gry Łukovia nie stworzyła ani jednej sytuacji pod bramkowej, zakończonej celnym strzałem.
Druga połowa zaczęła się trochę lepiej. Na boisko Rzeszutko wprowadził Frączka, który mimo słabego początku okazał się jokerem w talii naszego trenera. W 50 minucie gospodarze w końcu ukłuli i wysoki Pacura, strzałem głową po dośrodkowaniu z rzutu rożnego otworzył wynik spotkania. Dunajec jakby osiadł na laurach, co skrzętnie zaczęła wykorzystywać Łukovia. Już w 57 minucie po dobrej akcji Magiera nie trafił do pustej bramki z 7 metrów! Ten sam zawodnik chwilę później będą w sytuacji jeden na jeden z Jewułą, za daleko wypuścił sobie piłkę, którą spod nóg wygarnął bramkarz. Łukovia naciskała coraz bardziej, gra wyglądała już bardzo dobrze. W 67 minucie Smolik podciągnął kilka metrów i dośrodkował na dalszy słupek, gdzie kontrującym uderzeniem głową, Frączek nie dał szans Jewule. Smolik chwile później uderzył z rogu szesnastki, ale bramkarz miejscowych odbił piłkę. Dunajec w tym momencie praktycznie ani razu nie skończył akcji strzałem. W 77 minucie wysoki pressing przyniósł oczekiwany skutek. Radoń odebrał piłkę jeszcze na połowie rywala, zagrał do Smolika, a ten po raz kolejny idealnie obsłużył nabiegającego Frączka, który jak się okazało ustalił wynik spotkania. Szanse na podwyższenie znów miał Smolik, jednak jego strzał w zamieszaniu podbramkowym z linni wybił obrońca.
Podsumowując to spotkanie należy zganić naszych zawodników za fatalną pierwszą połowę, gdzie szczęśliwie nie straciliśmy bramki, ale też pochwalić za odrobienie strat i wyjście na prowadzenie, co ważne po bardzo dobrej grze.
1 
1
